Sylwester w Budapeszcie


Dzisiejszy, drugi już wpis z Budapesztu (tutaj pierwszy), jest zdecydowanie bardziej osobisty. Chciałam stworzyć taką małą relację z dużą ilością zdjęć, pisaną na luźno i od serca. Tak, żebyście zobaczyli to miasto moimi oczami. Zatem zaczynajmy!



Dlaczego w ogóle zdecydowałam się na to miasto? 

Po pierwsze, szukaliśmy z chłopakiem jakiegoś ciekawego, ale nie bardzo drogiego miejsca, do którego spokojnie w ciągu kilku godzin dojedzie się samochodem. A po drugie, kiedy dwa lata temu pakowałam walizki do Paryża, tata zapytał mnie: "Czemu nie Budapeszt? Paryż jest taki banalny!". I chociaż paryski klimat uwielbiam, to jednak od tamtego czasu ten Budapeszt zawsze chodził mi po głowie. Zapadła więc szybka decyzja - to tam spędzimy Sylwestra 2018.


Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad i spacer w Bratysławie, która, mimo, że wydała się całkiem urocza, to jednak odsłoniła też przed nami swoje drugie, postkomunistyczne wcielenie, co było widać chociażby w architekturze. Gdy więc po tym przystanku wjechaliśmy do Budapesztu, jedną z moich pierwszych myśli było "Jak tu jest pięknie!". Nie żadne "Jak tu pięknie, ale...", tylko po prostu pięknie.


I w zasadzie przez cały, czterodniowy pobyt, tylko utwierdzałam się w tym przekonaniu. Nieważne, czy to w królewskiej Budzie czy w Peście (Budapeszt powstał w wyniku połączenia dwóch miast o takich właśnie nazwach - wiedzieliście?). Architektura wszędzie zachwycała - imponujący Parlament (o każdej porze dnia, w nocy, widziany z bliska, z oddali, w środku - po prostu majstersztyk!), Baszta Rybacka ze swoim średniowiecznym klimatem, zdobny dach kościołu św. Macieja, przypominający mi rosyjską architekturę, hotel i termy Gellerta, termy Szechenyi, pełna zachwycającego (!) przepychu Bazylika św. Stefana (to połączenie złota z bordowym jest takie... classy)... I wiele, wiele innych. 



Jeszcze trochę Parlamentu... 
Termy Gellerta z zewnątrz

Pomnik na szycie Góry Gellerta - ale to dla widoków warto było się wspinać

Dużo złota w Parlamencie 
Wspominany dach ;)
Poza podziwianiem architektury w Budapeszcie po prostu świetnie się bawiłam. Do najmilszych momentów zaliczyłaby na pewno długie wygrzewanie się w termach, gdzie z przyjaciółmi snuliśmy wielkie plany, wizytę w najsłynniejszym ruin barze - Szimpla Kert (jak już gdzieś tańczyć do rana, to tylko tam!), spacery, pobudkę o 6 rano, by nacieszyć się termami Gellerta bez tłumów wokół (tylko my i zajęcia zorganizowane dla emerytów, ooo tak :)), a później wczesne śniadanie w przemiłej kawiarni, niezliczone zdjęcia i zachwyty nad Parlamentem, lody w kształcie róż w Gelarto Rosa, pyszne bajgle i jeszcze świąteczny klimat



Pełen profesjonalizm w każdych warunkach ^^



W Budapeszcie na każdym kroku znajdowało się coś wartego uwagi. I pomimo czterech dni, nie mieliśmy nawet wystarczająco czasu, by wchodzić do każdego budynku, zachwycać się zgromadzoną w nich sztuką, wystawami. Dlatego też czuję, że to miasto ma mi jeszcze tak wiele do zaoferowania. I że można w nim zarówno balować, relaksować się, włóczyć, jak i poznawać historię, sztukę oraz architekturę. 



Hala Targowa - świetne miejsce, żeby zaopatrzyć się w pamiątki i lokalne przysmaki (jak np. langosze na słodko, które widzicie wyżej)
Meksykański klimat w Budapeszcie

Piwko w BrewDogu


Po co na pewno wrócę do Budapesztu?

- wyspa św. Małgorzaty wiosną/latem

- palmiarnia

- termy (mogłabym do nich latać co weekend ^^)

- ruin bary w lecie, z ogródkami i wakacyjną atmosferą

- Metropolian Erwin Szabo Library (w okresie poświątecznym była zamknięta)

- rejs Dunajem (taki na bogato - wieczorny z drinkami!)

- tradycyjne, artystyczne kawiarnie (tym razem odpuściłam je ze względów finansowych, ale następnym razem wydam ostatniego forinta, by tylko poczuć tę atmosferę węgierskiej bohemy)

- Terror Hanza (interaktywne muzeum obrazujące czasy komunizmu na Węgrzech)




Jak widzicie, Budapeszt będę polecała każdemu. Ze wszystkich powodów wymienionych powyżej, ale też ze względu na taki przyjemny, luźny klimat, którym cechują się niektóre miasta - wiecie, jesteście gdzieś pierwszy raz i po prostu macie takie niczym niepoparte jeszcze wrażenie, że w tym miejscu jest po prostu fajnie, a ludziom dobrze się żyje. Taki właśnie jest Budapeszt. 



1 komentarz:

  1. A co się dzieje na ulicach w Sylwestra ? Jak Ty go tam spędziłaś ? bo z artykułu niewiele się dowiedziałam mimo iż tytuł na to wskazywał :)

    OdpowiedzUsuń