Dziwnie zabierać się za post o wyprawce akademickiej tuż przed OSTATNIM rokiem studiów, ale wiadomo – lepiej późno niż wcale. Nie będę ściemniać – jeżeli chodzi o artykuły papiernicze, które ktoś kiedyś cudownie określił „przydasiami”, to jestem stuprocentową gadżeciarą. Ciężko przejść mi obojętnie obok jakiegokolwiek sklepu papierniczego, szczególnie w drugiej połowie sierpnia, kiedy półki uginają się od kolorowych notesów, karteczek, długopisów, spinaczy w kształcie kaktusów i wszystkiego, co tylko przydasiowa dusza zapragnie!


Dlatego też, chciałabym w końcu podzielić się z Wami moim sprawdzonym zestawem na rok akademicki (który przyda się też na pewno w szkole czy nawet pracy). Napiszę Wam, co mi się naprawdę sprawdziło i gdzie zaopatrzyć się w wyprawkę idealną. Zaczynajmy!


Miejsca, gdzie dostaniecie naprawdę najlepsze przydasie

Artykuły papiernicze znajdziecie aktualnie prawie wszędzie – we wszystkich księgarniach, typowych sklepach papierniczych, w Internecie i supermarketach. Warto jednak zaplanować zakupy mądrze i wybrać miejsca, gdzie dostaniecie ciekawe wzornictwo za przyzwoitą cenę.




Ze swojej strony polecam:

- Empik – oczywista oczywistość, ale nie mogłam go pominąć. Na co dzień staram się unikać tamtejszego działu papierniczego, bo ceny potrafią przyprawić o zawrót głowy, ale raz na jakiś czas lubię zaopatrzyć się w jakąś „głupotkę”, bo jakość i uroczy wygląd bardzo kuszą.

Sprawdźcie nową kolekcję z lamami albo Muminkami, to będziecie wiedzieli, o czym piszę!


- Biedronkę – dla wielu to będzie zaskoczenie, ale w sierpniu w Biedronce pojawia się naprawdę świetna oferta papiernicza. Jakość czasem nie powala, ale jest pełno ślicznych i bardzo tanich gadżetów – np. spinacze z pomponami, zeszyty w kwieciste wzory, karteczki samoprzylepne w kształcie lodów.

Osobiście uwielbiam przekopywanie wielkich, biedronkowych koszy w poszukiwaniu papierniczych skarbów… Takie moje gulity pleasure. Tylko pamiętajcie, że wszystko szybko się wyprzedaje, a kolekcje „rzucane” są raczej przed rokiem szkolnym, niż akademickim.


- sieciówki ubraniowe - Bershka, Stradivarius, H&M – od pewnego czasu te sklepy wprowadziły też kolekcje papiernicze, którym warto się przyjrzeć. Wybór nie jest ogromny, ale można trafić na prawdziwe perełki. Takie w sylu fancy rzeczy z Pinteresta.


- sklepy internetowe - Noteka i Rzeczownik – to już artykuły papiernicze premium, ale jeżeli chcecie zaopatrzyć się w wyjątkowy i porządny planner czy długopis, to są odpowiednie adresy.


- ksera - to miejsca, gdzie często dostaniecie różne podstawowe artykuły jak zakreślacze, cienkopisy, segregatory. Nie przepłacicie, a nierzadko wybór np. kolorystyczny, jest większy niż w popularnych księgarniach.




Poza tym, jeżeli macie upatrzony konkretny produkt znanej marki (np. Stabilo), to zamiast płacić za niego dwa razy więcej w Empiku, warto poszukać go w Internecie. Albo zamiennika na Aliexpress :)


Niezbędniki każdej akademickiej wyprawki

No właśnie, można oczywiście wpadać co roku w zakupowy szał jak mi się to nieraz zdarzało, a można przed zakupami siąść w domu i zrobić listę rzeczy, które naprawdę Wam się przydadzą. Polecam ten drugi sposób i podpowiem Wam, co z artykułów papierniczych sprawdza mi się najlepiej na studiach:

Podstawa:

1. Planner – bez tego ani rusz - nie wyobrażam sobie codziennego i długofalowego planowania oraz wyznaczania zadań bez plannera czy chociaż kalendarza. Aktualnie używam kalendarza Radzkiej – pojawiła się już nowa wersja na rok 2019 (kupicie ją tutaj) i na pewno i po nią sięgnę. A więcej o moim korzystaniu z plannerów i tym konkretnym od Radzkiej, napiszę w kolejnym poście z serii.



2. Kołonotatnik na kilka przedmiotów – wypróbowałam już różne metody notowania – na komputerze, w kilku oddzielnych zeszytach, na zwykłych kartkach… Ale zdecydowanie kołonotatnik w kratkę z gotowymi przedziałkami sprawdza mi się najlepiej. Nie zajmuje dużo miejsca w torbie i zawsze wystarcza mi na cały semestr – ale to też dlatego, że nie notuję aż tak dużo – częściej uczę się ze skryptów i ustaw. Dlatego dla niektórych to może być za mało.




Dużo opcji takich kołonotatników znajdziecie w księgarniach (np. Empik, Świat Książki) i Internecie – różne formaty, wzory, kratki, linie itd.


3. Segregator – w tym semestrze ma mi posłużyć do zbierania materiałów do pracy magisterskiej. W zeszłym roku zrobiło się już ich za dużo na zwykłą teczkę :)






Poza tym, wiele osób trzyma w segregatorach uporządkowane notatki – zobaczcie przykład tutaj:




4. Pastelowe zakreślacze – te ze Stabilo są niezastąpione. Porządne i w subtelnych kolorach. A zakreślacze to studencki must-have, żeby nie zagubić się w tonie wiedzy do nauczenia.






Rada: nie podkreślajcie wszystkiego, co wydaje Wam się istotne, bo skończycie z całą kolorową stroną. Skupcie się na informacjach, które są naprawdę najważniejsze, takich, które ciężko Wam zapamiętać czy na datach, nazwiskach, nazwach własnych.


5. Cienkopisy – również polecam te ze Stabilo. Na pewno się przydadzą do tworzenia pięknych notatek albo zapisania ważnej informacji w plannerze.




6. Długopis – jeden porządny długopis to podstawa. Na studiach będziecie naprawdę sporo pisali, więc warto wydać trochę więcej na długopis, który dobrze leży w dłoni, ładnie pisze i cieszy oko. Ja polecam te z Kaweco - mój miętowy egzemplarz jest ze wcześniej wspominanej Noteki (klik).



7. Karteczki samoprzylepne i zwykłe – do zapisywania codziennych zadań, do robienia fiszek, krótkich notatek. W końcu przychodzi taki moment w sesji, że każda metoda nauki się przydaje.



8. Teczki – na studiach ich nigdy nie za dużo. Najlepiej przydzielić daną teczkę do określonego przedmiotu/tematu i tam trzymać uporządkowane materiały.




Opcjonalnie:

1. Mały notes – jak głosi starochińskie przysłowie: im więcej notesów, tym lepiej! :)



2. Brush peny – czyli pisaki z pędzelkiem przeznaczonym do kaligrafii – coś dla fanów idealnych notatek.



3. Taśmy washi – mają naprawdę wiele zastosowań, a na studiach mogą się przydać w plannerach i standardowo przy tworzeniu notatek.





***

To tyle dzisiaj ode mnie. Dajcie znać w komentarzach, co Wy uważacie za papiernicze niezbędniki na studiach i polećcie miejsca, gdzie się w nie zaopatrujecie! A w kolejnym poście z tej serii przedstawię narzędzia do planowania, które świetne sprawdzają mi się na studiach, w pracy i codziennym życiu. Planowana data publikacji: październik. Do zobaczenia!






Wyprawka akademicka

by on 22:52
Dziwnie zabierać się za post o wyprawce akademickiej tuż przed OSTATNIM rokiem studiów, ale wiadomo – lepiej późno niż wcale. Nie będę ...


O tym niezwykłym miejscu wspominałam Wam już przy okazji postu z moją letnią bucket listWcześniej widziałam kilka razy w Internecie zdjęcia stamtąd i bardzo zapragnęłam się tam przespacerować, ale ciągle było mi nie po drodze - mimo, że Nadodrze wyjątkowo lubię! Na szczęście w końcu to mi się udało i napiszę jedno: czemu dopiero teraz?!

Ale po kolej. Kompleks murali, a właściwie murali, rzeźb i płaskorzeźb, znajdujący się w podwórkach przy ul. Roosvelta na wrocławskim Nadodrzu, to inicjatywa grupy lokalnych artystów, którzy postanowili w swój projekt zaangażować także mieszkańców okolicznych kamienic. Jak się okazało - wielu z nich odkryło w sobie artystyczne dusze i tak, w 2013 r., powstał najfajniejszy mural w Polsce. 














Murale nawiązują do najpopularniejszych kierunków w sztuce i ich czołowych przedstawicieli (mamy chociażby Klimta, Muchę, van Gogha czy Fridę Kahlo), do sporty, wybitnych Polek oraz... samych mieszkańców. To właśnie portrety mieszkańców i ich czworonogów robią przy Roosvelta największe wrażenie. Tym bardziej, że oglądając murale, możemy naprawdę spotkać osoby i zwierzaki na nich przedstawione!

Przyznam, że to trochę dziwne uczucie, kiedy na podwórku wita Cię kot, którego podobizna znajduje się zaraz obok na ścianie bloku, a po chwili z klatki wychodzi go zawołać jego pani - również przedstawiona na muralu. Miałam ciarki :) 


  









***

Murale przy Roosvelta to naprawdę niecodzienna atrakcja, przypominająca muzeum pod gołym niebem i uderzająca autentyzmem. Co prawda, okolica jest wciąż troszkę "szemrana", pomimo rewitalizacji, więc fani sterylnych klimatów mogą poczuć się nieswojo. Ale wszyscy inni od tego miejsca powinni zaczynać swoją przygodę z Nadodrzem. A może i Wrocławiem w ogóle!
















Toruń, czyli miasto ze średniowiecznymi korzeniami, kojarzące się głównie z piernikami, Kopernikiem i ojcem Rydzykiem. Po moim dwudniowym pobycie w tym mieście, mogę stwierdzić jedno - jest idealne na dzień, półtora. Można w nim trochę zwolnić, pozachwycać się dużą starówką, wszamać piernika, posiedzieć nad Wisłą... Ale gdy wyjdziecie poza Stare Miasto, szybko zorientujecie się, że specjalnie dużo w tym Toruniu się nie dzieje :)

Niemniej, na pewno nie zniechęcam Was do wizyty, wręcz przeciwnie - jeżeli tylko lubicie urokliwe, polskie miasteczka, to nie będziecie rozczarowani. Tym bardziej, jeżeli przeczytacie wcześniej mój mini-przewodnik - zapraszam poniżej!


ZWIEDZANIE

  • Spacer po Starym Mieście - toruńska starówka jest naprawdę duża i piękna - kamieniczki dumnie prężą się na rynku, wszystko jest zadbane i dostosowane pod turystów. Pomnik Kopernika pozuje do wielu zdjęć, co drugi sklep oferuje tradycyjne, toruńskie pierniki, więc nie pozostaje Wam nic, jak tylko kupić jednego i nieśpiesznie spacerować po okolicy.








  • Wieża ratuszowa - skoro już jesteście na Rynku, to aż wstyd nie wejść na wieżę! Bilet wstępu kosztuje naprawdę niewiele, a widok wynagradza wszystkie pokonane schody. Panorama Torunia widoczna z tego miejsca zachwyca - kamienice, rząd czerwonych cegłówek, kościoły, Wisła. Pokochałam ten widok!









  • Żywe Muzeum Piernika - jedne muzeum, które odwiedziłam, ale za to naprawdę godne uwagi! Jest to atrakcja interaktywna, która dzięki przebranym aktorom pozwala nam się przenieść na kilkadziesiąt minut do czasów średniowiecznych, kiedy to Toruń był naprawdę potęgą, jeżeli chodzi o wyrób pierników. Z muzeum wyjdziecie z własnoręcznie zrobionym piernikiem (czy to nie brzmi cool?) i podstawową wiedzą na temat całego procesu wyrobu pierników, charakterystycznych przypraw, ozdabiania. A to wszystko podane w takiej formie, że aż samo wchodzi do głowy, a czas mija błyskawicznie. Świetna atrakcja dla małych i dużych :)


Uwaga! Nie pomylcie filmu muzeum - w Toruniu działa też drugie Muzeum Piernika, które jest jednak podobno bardziej tradycyjne i mniej angażujące zwiedzającego

Adres: ul. Rabiańska 9






JEDZENIE


Na śniadanie:


  • Bułka - przyjemna opcja na dobrą kawę i przekąszenie czegoś drobnego. Są kanapki, tosty, dania na bazie jajek. Jadłam szakszukę i była pyszna - ja bym tylko podała ją nie na talerzu, a w małej patelce, bo tak najładniej wygląda (a w końcu jemy oczami, prawda?).


Adres: ul. Szewska 6




  • Bread House Cafe - cudowna piekarnia i śniadaniownia. Obłędne bajgle, dobra kawa, ładne wnętrze - tak mógłby wyglądać każdy mój poranek. Koniecznie sprawdźcie!


Adres: Fosa Staromiejska 2-4







Na wege obiad:

  • Ciasna - mała, wegetariańska knajpka, w której serwują kilka ciekawych, roślinnych opcji za rozsądną cenę. Smakuje domowo! Polecam szczególnie pad thaia oraz indyjskie kotleciki. Do tego kompot. Pycha :)


Adres: ul. Podmurna 17







Na "normalny" obiad:


  • Loft 79 - jeeej, jak tam jest ślicznie! Sama okolica od początku bardzo przypadła mi do gustu - Loft 79 znajduje się kawałek od rynku, w postindustrialnej okolicy. Wnętrze restauracji jest jednym z najładniejszych, jakie widziałam - duża przestrzeń, antresola, wysoki sufit, z którego zwisają ptaki w stylu origami oraz lampki, dodatkowo wnętrze ozdabiają palmy, a nawet i pień drzewa. Jedzenie nie ustępuje wystrojowi - ja zjadłam pyszną carbonarę, moi towarzysze podróży chwalili też burgery.


Adres: ul. Dąbrowskiego 6







Na lody:

  • Beza Krówka - wszyscy zachwalali najpopularniejszego w mieście Lenkiewicza, ale nas kupiły pyszności z malutkiej lodziarni Beza Krówka. Niebo w gębie, dlatego zamiast stać w długich kolejkach do Lenkiewicza, warto szybko chwycić lody od Bezy Krówki w dłoń i pospacerować po rynku.


Adres: ul. Szewska 10




INNE ROZRYWKI


Za wiele ich w Toruniu nie znajdziecie, ale polecam:

- napić się rzemieślniczego piwa w Carpe Craft (i to w dobrej cenie)



- obejrzeć zachód słońca na Bulwarze Filadelfijskim nad Wisłą




- poczuć się jak w serialu Friends i wpaść na kawę do Central Coffee Perks, czyli odpowiednika serialowej kawiarni (na zdjęciach lokal robił większe wrażenie, ale fani Friendsów na pewno będą zachwyceni)







***

Na koniec odradzam jedno miejsce - Barkę na Bulwarze Filadelfijskim. Wygląda jak te filmowe miejsca dryfujące na wodzie, z klimatycznym lampkami i w ogóle, a już dawno nie jadłam tak niedobrej pizzy jak tam. Do tego z alkoholu innego niż piwo, w sobotę o 20 była tylko wódka piernikowa i pigwówka, mimo wypisanych na tablicy kilku drinków...


Omijajcie szerokim łukiem, w końcu poleciłam Wam kilka innych, znacznie lepszych miejscówek do odwiedzenia w Toruniu!





Z wizytą u Kopernika I TORUŃ

by on 21:35
Toruń, czyli miasto ze średniowiecznymi korzeniami, kojarzące się głównie z piernikami, Kopernikiem i ojcem Rydzykiem. Po moim dwudnio...