#2 Ulubieńcy weekendu!





Jak już dobrze wiecie z tego wpisu, styczeń zdecydowanie nie był moim miesiącem. Było dużo chorowania, siedzenia w domu i nauki. Na szczęście to ostatnie całkiem zaprocentowało, bo sesja już za mną, a przede mną dwa tygodnie prawdziwych ferii! Za tydzień wyjeżdżamy na weekend do Zakopanego, a w międzyczasie piszę, planuję i... jem :) Co będzie zresztą doskonale widać w tym poście - zapraszam po garść najnowszych inspiracji!


Trochę studiowania, odpoczynku i podróży, czyli mój vision board

Vision board 

Jako maniak planowania uwielbiam sprawdzać różne pomysły z tym związane. Vision board to nic innego jak wizualizacja naszych planów, celów, marzeń na nadchodzący rok. Taki kolaż cieszy oko, ale też przypomina o tym, co chcemy zrealizować i na czym się skupić. Pewnie nie u wszystkich sprawdzi się taka obrazkowa metoda planowania, jednak mnie mój vision board cieszy za każdym razem, jak na niego spojrzę!



Pasibus - burgerowy raj 


Jedzeniowe polecajki 

Końcówka sesji i semestru oznacza, że można w końcu odsapnąć od szybko nudzącego się jedzenia na dowóz. Z tej okazji chciałabym Wam polecić jedzeniowe miejscówki, które są dość nietypowe - wszystkie znajdują się w centrach handlowych. Ale przyznajcie - kto wytrzymałby zakupy bez przerwy choćby na kawę? :) 

  • Pasibus w Pasażu Grunwaldzkim - burgerowy klasyk, na którym nigdy się nie zawiodłam! Mój ulubieniec to Gonzales z nachosami i do tego przepyszne pasifrytki (naprawdę nie rozumiem, jak niektórzy mogą na nie narzekać - są naprawdę w punkt). Poza Pasażem znajdziecie ich oczywiście w innych galeriach (np. Arkady, Wroclavia), ale zdecydowanie najprzyjemniej usiąść w odrębnym lokalu przy ul. Świdnickiej, czy przy ul. Ruskiej.

  • Cafe Vincent - nazwać to miejsce "sieciówką" to grzech, ale jednak ich ekspansja terytorialna Wrocławia trwa w najlepsze, czego dowodem jest nowy lokalizacja mieszcząca się we Wroclavii - z tym, że nie w samej strefie gastronomicznej, czy nawet w środku galerii. Wejście do niej znajduje się z zewnątrz, ale to sprawia, że jest spokojniej i jak zwykle baaaardzo parysko. Jeśli szukacie kawałka Paryża we Wrocławiu, to zdecydowanie polecam wpaść do któregoś Vincenta na kawę, czy pyszne wypieki i po prostu cieszyć się tu i teraz.

  • Express Doner - nie ma, co się rozpisywać, bo wielką fanką kebabów nie jestem, ale jak na jedzenie na szybko we Wroclavii, to jest to całkiem smaczna i uczciwa propozycja. 

  • GIGI Cafe - zupełnie nie rozumiem, dlaczego odkryłam to cudo tak późno! Kawiarnia znajduje się w mini-centrum handlowym Ferio Gaj, czyli ok. 25 minut spacerem z mojego mieszkania. Jest zaskakująco zacisznie, ślicznie (ciekawe wnętrze, marmurkowe stoliki, zastawa z Bolesławca <3) i wyjątkowo smacznie. Drożdżówki i faworki rozpływają się w ustach, a i kawa nie odstaje poziomem. Czuję, że będę tutaj częstym bywalcem!




Cafe Vincent (sweter H&M)

Express Doner



GIGI Cafe (i mój wyprzedażowy łup - futerkowa kurtka z H&M)


Na koniec mam dla Was zdjęcia z części Wrocławia, do której docieram bardzo rzadko - okolice ul. Grabiszyńskiej, pl. Legionów. Pomimo, że nie kojarzyła mi się nigdy szczególnie zachęcająco, to jednak okazało się, że wystarczy pozwolić sobie na bycie turystą w swoim mieście, a prawie wszędzie znajdą się miejsca pełne uroku.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz