Duże cele - małe kroki




Że nie od razu Rzym zbudowano, to wszyscy wiemy, ale jak zastosować to powiedzenie do planowania i realizacji celów, to już niekoniecznie! Wielu osób ma naprawdę świetne pomysły na siebie, biznes, są ambitni i snują wielkie plany, ale zupełnie nie wiedzą, jak zabrać się do realizacji takiego dużego przedsięwzięcia.

Odpowiedź jest z pozoru prosta: rozbić je na małe kroki i zadania. A jak to dobrze zrobić, pokażę Wam w dzisiejszym poście. Który zresztą myślę, że trafi na podatny grunt, bo zbliża się styczeń i co za tym idzie - nowy rok, więc wszyscy zaczniemy marzyć i zapisywać nasze wielkie postanowienia - oby tylko nie pozostały nimi jedynie na papierze :)


Dlaczego wyznaczanie dużych celów, bez rozbijania ich na małe kroki, nie ma sensu?

Najpierw chciałabym wyjaśnić Wam, dlaczego dotąd nie udawało Wam się zamieniać marzeń w konkretne plany. Działo się tak zapewne dlatego, że bez rozpisania konkretnych zadań, które mają nas doprowadzić do zrealizowania określonego celu, te marzenia są właśnie niczym innym, jak tylko marzeniami. Pięknym, ale idyllicznym - mogą to być najlepsze pomysły na świecie, ale od samego posiadania dużej ilości dobrych pomysłów raczej nikt jeszcze się nie wzbogacił (materialnie czy duchowo).


Dlaczego więc małe kroki są tak ważne?

Teraz przejdźmy do najistotniejszej kwestii. Co zyskujecie, rozbijając duże zadania na małe kroki?

- małe kroki pokazują Wam jak coś realnie osiągnąć i sprawiają, że cel wydaje się z góry wyznaczoną drogą

- małe kroki nie przerażają tak bardzo jak duże marzenia typu: zmienię świat/otworzę własną kawiarnię/zrobię doktorat. Te plany, oczywiście, brzmią wspaniale i zachęcająco, ale jak pomyślisz o ich realizacji bez zastanowienia się nad konkretami, to zaczyna to być przede wszystkim stresujące!

- małe kroki odciążają naszą głowę - gdy porządnie zaplanujemy długofalowy plan działania, przestaniemy wciąż zadręczać się, jak i kiedy coś zrobić. Zamiast tego energię wykorzystamy po prostu na działanie.

- małe kroki pozwalają regularnie zauważać efekty - dzięki wykonywaniu drobnych, pojedynczych zadań, powoli zbliżamy się do celu i stopniowo zauważamy tego skutki. Po pewnym czasie nasze marzenie przestanie wydawać się nam tak abstrakcyjne. Do tego możemy wprowadzić jakiś system wynagradzania się za każdy przebyty etap, żeby dodatkowo podnieść się na duchu :)

- małe kroki sprawiają, że nie zniechęcisz się tak szybko - poświęcenie czemuś kilkunastu godzin dziennie przez tydzień brzmi dużo bardziej męcząco niż robienie tego samego np. przez kilka miesięcy, małymi partiami, prawda? Do tego jest to bardziej efektywne, bo nie czujemy się przepracowani i przytłoczeni ilością pracy.



Jak rozbić duży plan na małe kroki?

Mam tutaj dla Was gotową instrukcję, która powinna sprawdzić się w większości przypadków:


1. Wyznaczcie sobie główny cel (dream big!)

2. Wypiszcie wszystkie czynniki i małe kroki, które zbliżą Was do realizacji tego celu - jeżeli nie jesteście ich pewni, to nic nie szkodzi. Przekopcie Internet w poszukiwaniu informacji, poczytajcie wywiady z ludźmi, którzy np. wykonują Wasz upragniony zawód albo specjalizują się w dziedzinie, w której chcecie się podszkolić, popytajcie znajomych. Co ważne, pamiętajcie, żeby rozbijać punkty na naprawdę małe jednostki: nie wpisujcie tam zadania "dostać się na studia", tylko wypiszcie po kolej wszystko, co Was do tego może doprowadzić (codzienna nauka, stworzenie portfolio, zapisanie się na korepetycje, złożenie papierów itd.). Tylko tak Wasz plan będzie wystarczająco konkretny.

3. Wybierzcie najważniejsze kroki - szczególnie jak już samo patrzenie na ilość wypisanych pomysłów Was przeraża. Bądźcie realistami i dostosujcie kroki do tego, co chcecie osiągnąć, co jest naprawdę do tego niezbędne i przede wszystkim - weźcie pod uwagę, ile czasu możecie na to rzeczywiście wygospodarować. Plan minimum nie jest planem idealnym, ale wciąż jest planem!

4. Przypiszcie wybrane kroki do konkretnych miesięcy, tygodni, dni, pór dnia itd. - czyli po prostu rozplanujcie działanie. Jeżeli realizacja Waszego marzenia przebiega wieloetapowo, to najpierw możecie rozplanować pierwszy etap, przeznaczając na niego określoną ilość dni bądź miesięcy i potem wziąć się za kolejne części. Tak naprawdę to, jak szczegółowo wszystko rozplanujecie, zależy od rodzaju Waszego celu - czasem adekwatny będzie weekendowy kurs, innym razem 15 minut danej czynności dziennie, kiedy indziej dwa dni w tygodniu itd. 

5. Gotowi? Działajcie!





Przykład - nauka języka 



Na koniec przygotowałam dla Was małe case study, które pokaże Wam jak powyższe etapy mogą wyglądać w praktyce.


1. Cel - nauka języka obcego (nauka, a nie nauczenie się, bo wychodzę z założenia, że języków uczymy się całe życie i ciężko ich się "nauczyć")

2. Przykładowe małe kroki, które nas do tego celu doprowadzą: zapisanie się na korepetycje lub do szkoły językowej, codzienna nauka, oglądanie seriali i filmów w danym języku, czytanie artykułów w tym języku, zmienienie języka w telefonie, korzystanie z aplikacji językowych, oglądanie kanałów edukacyjnych na Youtubie, słuchanie podcastów, wyjazd do danego kraju, chodzenie na międzynarodowe meetingi (organizowanie w większych miastach), zapisanie się na certyfikowany test językowy, udzielanie się na forach itd.

3. Wybór priorytetów: wyżej wypisałam sporo pomysłów, jak uczyć się języka obcego. Czy jednak będę miała czas i chęć realizować wszystkie? Niekoniecznie (choć w Waszym przypadku może być inaczej - tym lepiej dla Was!). Dlatego wybieram regularną naukę, zapisanie się na zajęcia, oglądanie Youtuba (filmy stricte edukacyjne lub po prostu filmy w danym języku) i zmienienie języka w telefonie.

4. Rozplanowanie: język w telefonie akurat mogę zmienić od razu, a co do pozostałych zadań to: zapisuję się na zajęcia, na które chodzę raz w tygodniu i zawsze dzień wcześniej się do nich przygotowuję, raz w tygodniu będę też oglądała film językowy i raz dowolny filmik na Youtubie w danym języku. Nie są to wielkie plany, ale regularnie - trzy razy w tygodniu - mogę poświęcić czas na język. Ilość, która nie przeraża, a może przynieść wymierne efekty. Zaznaczam, że to tylko przykład i być może u Was super sprawdzi się codzienna nauka do certyfikatu z języka albo postanowicie małym kroczkami doprowadzić do wyjazdu do danego państwa na kilka miesięcy - wszystko zależy od Was i tego, jak lubicie i chcecie działać!

5. Działanie: realizuję zadania sprawnie i bez ciągłego szukania wymówek, przed każdym nowym tygodniem wyznaczając sobie konkretne dni na oglądanie filmów, z uwzględnieniem moich aktualnych planów. Dzięki temu, że mam z góry określony plan, nie muszę się zadręczać, że znowu coś zaplanowałam i nie wyszło, tylko w dane dni po prostu siadam do tego, co mam zrobić. 




***

Jak widać na tym przykładzie, nie taki diabeł straszny jak go malują! Podobnie możecie rozplanować wiele innych marzeń (chociaż umówmy się - przykład nauki języka obcego przy niektórych jest dość mało skomplikowany). Trzymam za Was kciuki!














2 komentarze:

  1. Ja właśnie sprawiłam sobie świąteczny prezent i zapisałam się do Berlitz na kurs angielskiego, od stycznia będę mieć zajęcia :) Stwierdziłam, że koniec roku to idealny czas, żeby coś zacząć coś nowego i zrobić coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie prezenty dla siebie są najbardziej wartościowe <3 Trzymam kciuki, żeby nauka szła gładko!

      Usuń