What's your favourite season
Po Internecie krąży ostatnio powyższy żart.
Żart, który zrozumieją tylko serialowe freaki. I nie, do niedawna ciężko byłoby
mnie do nich zaliczyć. Mniej więcej do drugiego roku studiów zdecydowanie
preferowałam filmy, a z serialów kojarzyłam głównie Dr House'a i Prawo Agaty.
Kiedy jednak w końcu się przełamałam, nadrobiłam w pół roku 12 sezonów
Chirurgów, parę Pretty Little Liars i ciągle czułam niedosyt, wiedziałam, że
przepadłam.
Co prawda nie oglądam serialów w każdej wolnej godzinie życia i na
weekendowe wieczory zdecydowanie wybieram dobry film, ale seriale naprawdę
pokochałam szczerą miłością. Bohaterów, do których szybko się przywiązuję,
ciekawe zabiegi fabularne, a wreszcie nową jakość oglądania i realizacji, którą
już od jakiegoś czasu oferują nam Netflix i HBO GO, a od niedawna i Showmax.
Trend robienia seriali w wielkim stylu, z rozmachem, dbałością o detale,
kreacje aktorskie i zdjęcia, naprawdę mnie kupił. To już w większości bardziej
małe filmy (nawet czasowo - popatrzmy chociażbym na Sherlocka) niż wyśmiewane
przez "ambitnych" miłosne telenowele, w których każdy jest czyimś
ojcem, kochankiem albo zaginionym przyjacielem z dzieciństwa.
Dlatego też w tym poście, po nieco
przydługim wstępie, chciałabym polecić Wam 4 seriale, które od początku 2017
zrobiły na mnie największe wrażenie. Czytajcie, a potem oglądajcie i nie
przejmujcie się, jak Netflix stanie się Waszym najlepszym kumplem :)
1. BLACK MIRROR - zdecydowanie
najstarszy serial w zestawieniu, bo z 2011 roku. Mimo, że odkryłam go prawie 6
lat później, to nie miałam dużo do nadrobienia - BM ma zaledwie 3 sezony, ale
za to pozostaje w głowie na długo! Pomysł jest z pozoru prosty, ale genialny -
akcja dzieje się w dość niedalekiej, ale futurystycznej przyszłości i głównym
celem jest ukazanie w każdym odcinku problemów społeczeństwa i relacji
międzyludzkich, uwypuklonych dzięki przeróżnym rozwiązaniom technologicznym.
Ten serial to momentami niezłe science-fiction, ale w najlepszym wydaniu -
połączenie psychologizmu i często szalonych technologii, czyni z niego
prawdziwą perełkę! Warte zaznaczenia jest też to, że każdy odcinek to zupełnie
inna historia, z innymi bohaterami i mająca miejsce w innym świecie
przedstawionym, dlatego epizody można oglądać wybiórczo, niekoniecznie według
kolejności proponowanej przez twórców. Co tu dużo mówić - siła przekazu
zaserwowanego nam przez Black Mirror jest tak duża, że wstyd go przegapić!
2. SERIA NIEFORTUNNYCH ZDARZEŃ - czyli
Netflix po raz kolejny pokazuje na co go stać. Seria Niefortunnych Zdarzeń to
serial oparty na słynnych książkach Daniela Handlera (pseudonim Lemony Snicket), w których zaczytywałam się
w dzieciństwie, co i rusz czując na przemian przerażenie i fascynację. Po średnio
udanej ekranizacji w postaci filmu z 2004 roku, Netflix przejął pałeczkę i
zrobił to naprawdę dobrze. Pomimo, że plus/minus pamiętam całą historię, to
jednak świat z książek został tak przedstawiony i zrealizowany, że oglądając
pierwszy sezon, nie mogłam przestać się zachwycać. Scenografia jest
przegenialna, postaci odpowiednio przerysowane i naprawdę z oglądania czerpałam
wielką frajdę, zarówno fabularnie i wizualnie. W oczekiwaniu na kolejny sezon
polecam posłuchanie piosenki z czołówki - już ona robi wrażenie :)
3. THIS
IS US - dowód na to, że w erze Netflixa i HBO Go, także zwykłe obyczajówki
telewizyjne mogą nas uwieść. Jak ktoś ładnie napisał na Filmwebie - to
"świetny >normalny< serial". Taki właśnie jest This is us, bez
wielkich fajerwerków, niesamowitej realizacji i niecodziennych historii - jest
po prostu prawdziwy i zmiękczający nasze serducha. Wygrywa głównie świetnie
dobraną ekipą aktorską i koncepcją opowiadania - w serialu mamy przedstawione
dorosłe życie trójki rodzeństwa, na tle ich dzieciństwa, dorastania, małżeństwa
ich rodziców. Ta dwutorowość akcji sprawia, że nie jest szablonowo, a postaci i
ich osobowość są naprawdę solidnie zarysowane. This is us to to, czego nam
trzeba we współczesnym świecie - trochę ciepła i wzruszeń.
4. DOBRE ZACHOWANIE - świeżutka propozycja od Tomorrow Studios, która opowiada o
perypetiach i toksycznym romansie złodziejki i narkomanki Letty z płatnym
mordercą Javierem (bardzo uroczym, prawdę mówiąc). Dobrze wypada tutaj
popularny ostatnio motyw antybohatera, którego widzowie, czasem wbrew sobie,
lubią i mu szczerze kibicują. Dlaczego? Myślę, że głównym powodem jest fakt, że
sami nie jesteśmy idealni i nie takie życie chcemy oglądać na naszych ekranach.
Antybohaterowi, nawet Ci skrajni, w pewnym sensie stają się nam bliżsi, a przy
tym mają w sobie odpowiednio tyle uroku i czegoś fascynującego, że po prostu
cieżko im się oprzeć. Tak też dzieje się w Dobrym zachowaniu, kiedy to trzymamy
kciuki za desperacką walkę Letty o odzyskanie praw rodzicielskich. Pierwszy
sezon serialu zdecydowanie dobrze rokuje i już nie mogę doczekać się
kontynuacji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz