Wybraliście już cel Waszej kolejnej podróży, zarezerwowaliście loty i noclegi, więc wydaje się Wam, że macie już dopięte prawie wszystko na ostatni guzik? Niestety! Jeżeli chcecie czerpać z wyjazdu pełnymi garściami, spróbować zrozumieć dane miejsce i przygotować ciekawy plan na cały pobyt, musicie włożyć w to jeszcze trochę czasu i serca.

Po to wszystko przygotowałam dla Was mały przewodnik, który krok po kroku pokazuję, jak ja się przygotowuję do podróży, gdzie wyszukuję najlepsze miejsca, skąd czerpię wiedzę ogólną, gdzie znajduję inspiracje na zdjęcia z podróży i w efekcie jak rozplanowuję cały wyjazd. Korzystajcie :)



1. Czytam ogólne informacje o danym miejscu, jego historii i kulturze


Skoro wybraliście dane miejsce, to pewnie już coś o nim wiecie, ale taką wiedzę zawsze warto pogłębić. Dlatego ja przed szczegółowym planowaniem, zawsze staram się wyszukać podstawowe informacje (waluta, wielkość, liczba mieszkańców, religia, słynni mieszkańcy, główne zabytki) - tutaj wystarczyć wygooglować jakiś kraj lub miasto i wyszukiwarka "wypluje" nam wiele, wiele stron. Poza tym, o kulturze, historii, tradycjach i jedzeniu bardzo lubię poczytać z przewodników. Takie informacje zazwyczaj znajdują się na początku przewodnika - w formie małych artykułów czy felietonów, i stanowią świetny punt wyjścia do dalszych przygotowań.

Wiem, że ten punkt wyda się niektórym oczywisty, ale jako zwolenniczka świadomego podróżowania, zawsze będę przypominać o tym, żebyśmy szanowali i próbowali zrozumieć miejsce, do którego się udajemy jako GOŚĆ. To szczególnie istotne przy podróżach do krajów spoza kręgu europejskiego, których kultura, tradycje i warunki życia nie są dla nas już tak oczywiste.


2. Robię listę miejsc do odwiedzenia


Zazwyczaj najpierw skupiam się na typowych miejscach turystycznych, jak muzea, słynne place, pomniki, budynki rządowe itd. (takie znajdziecie w każdym przewodniku) i wybieram te najciekawsze. Staram się jednak, by nie rzucać się na wszystkie możliwe zabytki, bo zwyczajnie nie zdążę tego wszystkiego zobaczyć, a osobiście wolę zwiedzić mniej, a uważniej - z długimi przerwami na kawę oczywiście :) 

Wyleczyłam się też z konieczności odwiedzenia każdego słynnego muzeum - teraz decyduję się tylko na takie, które naprawdę mnie interesują (czyli np. jeżeli dane muzeum oferuję tylko sztukę starożytną i średniowieczną, to raczej mnie tam nie spotkacie - choćby nie wiem, jak ważne dzieła  tam były).


Dalej skupiam się już na poleceniach z blogów i miejscach bardziej wyjątkowych. Najlepszą kopalnią takich miejsc jest Pinterest: wpiszcie w pole wyszukiwania dowolne miasto, a wyskoczą Wam setki blogów, artykułów i zdjęć. Możecie też bardziej sprecyzować frazę i wpisać np."budapest 4 days" (jeżeli na tyle się wybieracie) i poczytać, jak inni spędzili właśnie cztery dni w Budapeszcie - co pozwoli Wam realnie spojrzeć na to, ile możecie zwiedzić i doświadczyć w takim okresie.

Gdy już mam wypisane większość głównych atrakcji i poleceń z blogów, przechodzę do szukania miejsc w moich ulubionych kategoriach. Wy możecie przepadać za muzeami historycznymi, miejscami blisko natury czy restauracjami typu fine dining, a ja w każdym miejscu próbuję odszukać m.in.:

- piękne biblioteki i księgarnie,
- palmiarnie i ogrody botaniczne,
- streetfoodowe miejscówki,
- streetart.

I znowu najlepszy do tego będzie Pinterest, który pomoże znaleźć Wam te mniej oczywiste miejsca. A to w końcu one sprawiają, że Wasza podróż będzie niezwykła i ciekawa dla innych (jeżeli będziecie tylko chcieli się nią podzielić).


3. Wpisuję wybrane miejsca do Google Maps


Google Maps posiada cudowną funkcję, która bardzo ułatwia planowanie podróży i potem orientację w terenie na miejscu. Gdy wejdziecie na komputerze albo laptopie w Opcje, musicie dalej kliknąć "Twoje miejsca" -> "Zapisane" i znaczek plusa, by dodać nową listę. Teraz już tylko wyszukujecie dane adresy i dodajecie je do listy. 

Proste i bardzo pomocne: wszystkie miejsca są dodawane do listy i nanoszone na mapę - więc nie tylko macie teraz mobilną listę, ale też możecie łatwiej zaplanować konkretne dni (wiedząc, co obok czego się znajduje).



4. Robię podział planu na dni

Dzięki poprzedniemu punktowi i przewodnikowym podziałom zabytków na dzielnice, możecie teraz zrobić szczegółowy plan każdego dnia. Najlepiej zwiedzać właśnie dzielnicami, chociaż musicie też uwzględnić takie szczegóły jak:

- dni i godziny otwarcia danych miejsc,

- dni z darmowymi wejściami do muzeów itd.,

- prognoza pogody - oczywiście to warto sprawdzić dopiero tuż przed wyjazdem i w razie potrzeby zmodyfikować plan.


Pamiętajcie, by nie przeciążyć za bardzo planu! Wiem, że wydaje Wam się, że musicie zobaczyć  absolutnie wszystko (też tak mam), ale lepiej wybrać te najciekawsze miejsca i zrobić dodatkowo listę rezerwową.

Jeżeli chodzi o to, jak szczegółowo planuję każdy dzień, to raczej taki plan jest dla mnie ogólną wskazówką, a nie godzinową trasą zwiedzania. Trochę luzu nie zaszkodzi :)


5. Wyszukuję restauracje, kawiarnie i bary 



Szukanie najlepszych miejsc na śniadania, obiady, kolacje i wieczorne wino to bardzo istotny punkt! 

A dlaczego robię to dopiero teraz, a nie np. przy tworzeniu listy miejsc do odwiedzenia? 

Z jedzeniem akurat nie lubię mieć konkretnego planu na każdy dzień, bo nie zawsze trasa ułoży się tak, jak przewidywałam i nie zawsze wiem wcześniej, na co będę miała największą ochotę i kiedy dopadnie mnie wilczy głód. Nie zostawiam jednak wszystkiego przypadkowi i wyszukuję też, zazwyczaj na Pintereście, konkretne miejsca, które polecają inni (i są w moim zakresie cenowym) i staram się następnie dotrzeć do tych najsłynniejszych oraz spróbować lokalnych przysmaków.

Pomimo braku konkretnego planu, zawsze jednak mam przy sobie listę (w Google Keep, o którym pisałam więcej tutaj: kilk) - lepiej ograniczyć wchodzenie do miejsc z przypadku, bo można się nieźle naciąć. 

A jak już naprawdę nie wiecie, gdzie zjeść, wybierzcie miejsce z dużą ilością gości w środku i dobrymi opiniami na Facebooku (Trip Advisorovi nie ufam).



6. Wprowadzam się w klimat danego miejsca

IMG_3125
Paryska księgarnia Shakespear and Company, która zagrała w: Julie i Julia,  Przed zachodem słońca oraz O północy w Paryżu

Czyli słucham lokalnej muzyki, czytam książki czy oglądam filmy oraz seriale rozgrywające się w tym mieście/regionie. To pozwala mi jeszcze lepiej nastawić się do wyjazdu, ale też dodać czasem nowe miejscówki do mojej listy: jak np. w Paryżu, gdzie spacerowaliśmy śladami "Plotkary", "Amelii" i "O północy w Paryżu", co możecie zobaczyć w tym poście. Z kolej na Korfu  odwiedziliśmy dom rodziny Durellów - z takim widokiem, to i ja napisałabym kilka dobrych powieści :)

Jak widzicie, uwielbiam takie inne zwiedzanie. A niektóre miasta oferują nawet specjalne city tours śladami bohaterów literackich czy filmowych. Magia.



7. Bonus dla twórców internetowych: wyszukiwanie miejscówek na najlepsze zdjęcia



Jeżeli chcecie tworzyć wartościowy content podróżniczy, musicie też się do tego wcześniej przygotować. Jak? Zobaczcie, gdzie inni robią najpiękniejsze zdjęcia i dajcie się zainspirować. Możecie przejrzeć je na Instagramie (wyszukajcie dane miejsce pod hasztagiem czy lokalizacją), Waszych ulubionych blogach i kontach podróżniczych (moje ulubione travelgramy polecałam Wam zresztą niedawno: klik) czy znowu na Pintereście.



***

A Wy jak przygotowujecie się do podróży? To dla Was też raczej długi proces czy stawiacie na spontaniczność? Dajcie znać w komentarzach!









Że nie od razu Rzym zbudowano, to wszyscy wiemy, ale jak zastosować to powiedzenie do planowania i realizacji celów, to już niekoniecznie! Wielu osób ma naprawdę świetne pomysły na siebie, biznes, są ambitni i snują wielkie plany, ale zupełnie nie wiedzą, jak zabrać się do realizacji takiego dużego przedsięwzięcia.

Odpowiedź jest z pozoru prosta: rozbić je na małe kroki i zadania. A jak to dobrze zrobić, pokażę Wam w dzisiejszym poście. Który zresztą myślę, że trafi na podatny grunt, bo zbliża się styczeń i co za tym idzie - nowy rok, więc wszyscy zaczniemy marzyć i zapisywać nasze wielkie postanowienia - oby tylko nie pozostały nimi jedynie na papierze :)


Dlaczego wyznaczanie dużych celów, bez rozbijania ich na małe kroki, nie ma sensu?

Najpierw chciałabym wyjaśnić Wam, dlaczego dotąd nie udawało Wam się zamieniać marzeń w konkretne plany. Działo się tak zapewne dlatego, że bez rozpisania konkretnych zadań, które mają nas doprowadzić do zrealizowania określonego celu, te marzenia są właśnie niczym innym, jak tylko marzeniami. Pięknym, ale idyllicznym - mogą to być najlepsze pomysły na świecie, ale od samego posiadania dużej ilości dobrych pomysłów raczej nikt jeszcze się nie wzbogacił (materialnie czy duchowo).


Dlaczego więc małe kroki są tak ważne?

Teraz przejdźmy do najistotniejszej kwestii. Co zyskujecie, rozbijając duże zadania na małe kroki?

- małe kroki pokazują Wam jak coś realnie osiągnąć i sprawiają, że cel wydaje się z góry wyznaczoną drogą

- małe kroki nie przerażają tak bardzo jak duże marzenia typu: zmienię świat/otworzę własną kawiarnię/zrobię doktorat. Te plany, oczywiście, brzmią wspaniale i zachęcająco, ale jak pomyślisz o ich realizacji bez zastanowienia się nad konkretami, to zaczyna to być przede wszystkim stresujące!

- małe kroki odciążają naszą głowę - gdy porządnie zaplanujemy długofalowy plan działania, przestaniemy wciąż zadręczać się, jak i kiedy coś zrobić. Zamiast tego energię wykorzystamy po prostu na działanie.

- małe kroki pozwalają regularnie zauważać efekty - dzięki wykonywaniu drobnych, pojedynczych zadań, powoli zbliżamy się do celu i stopniowo zauważamy tego skutki. Po pewnym czasie nasze marzenie przestanie wydawać się nam tak abstrakcyjne. Do tego możemy wprowadzić jakiś system wynagradzania się za każdy przebyty etap, żeby dodatkowo podnieść się na duchu :)

- małe kroki sprawiają, że nie zniechęcisz się tak szybko - poświęcenie czemuś kilkunastu godzin dziennie przez tydzień brzmi dużo bardziej męcząco niż robienie tego samego np. przez kilka miesięcy, małymi partiami, prawda? Do tego jest to bardziej efektywne, bo nie czujemy się przepracowani i przytłoczeni ilością pracy.



Jak rozbić duży plan na małe kroki?

Mam tutaj dla Was gotową instrukcję, która powinna sprawdzić się w większości przypadków:


1. Wyznaczcie sobie główny cel (dream big!)

2. Wypiszcie wszystkie czynniki i małe kroki, które zbliżą Was do realizacji tego celu - jeżeli nie jesteście ich pewni, to nic nie szkodzi. Przekopcie Internet w poszukiwaniu informacji, poczytajcie wywiady z ludźmi, którzy np. wykonują Wasz upragniony zawód albo specjalizują się w dziedzinie, w której chcecie się podszkolić, popytajcie znajomych. Co ważne, pamiętajcie, żeby rozbijać punkty na naprawdę małe jednostki: nie wpisujcie tam zadania "dostać się na studia", tylko wypiszcie po kolej wszystko, co Was do tego może doprowadzić (codzienna nauka, stworzenie portfolio, zapisanie się na korepetycje, złożenie papierów itd.). Tylko tak Wasz plan będzie wystarczająco konkretny.

3. Wybierzcie najważniejsze kroki - szczególnie jak już samo patrzenie na ilość wypisanych pomysłów Was przeraża. Bądźcie realistami i dostosujcie kroki do tego, co chcecie osiągnąć, co jest naprawdę do tego niezbędne i przede wszystkim - weźcie pod uwagę, ile czasu możecie na to rzeczywiście wygospodarować. Plan minimum nie jest planem idealnym, ale wciąż jest planem!

4. Przypiszcie wybrane kroki do konkretnych miesięcy, tygodni, dni, pór dnia itd. - czyli po prostu rozplanujcie działanie. Jeżeli realizacja Waszego marzenia przebiega wieloetapowo, to najpierw możecie rozplanować pierwszy etap, przeznaczając na niego określoną ilość dni bądź miesięcy i potem wziąć się za kolejne części. Tak naprawdę to, jak szczegółowo wszystko rozplanujecie, zależy od rodzaju Waszego celu - czasem adekwatny będzie weekendowy kurs, innym razem 15 minut danej czynności dziennie, kiedy indziej dwa dni w tygodniu itd. 

5. Gotowi? Działajcie!





Przykład - nauka języka 



Na koniec przygotowałam dla Was małe case study, które pokaże Wam jak powyższe etapy mogą wyglądać w praktyce.


1. Cel - nauka języka obcego (nauka, a nie nauczenie się, bo wychodzę z założenia, że języków uczymy się całe życie i ciężko ich się "nauczyć")

2. Przykładowe małe kroki, które nas do tego celu doprowadzą: zapisanie się na korepetycje lub do szkoły językowej, codzienna nauka, oglądanie seriali i filmów w danym języku, czytanie artykułów w tym języku, zmienienie języka w telefonie, korzystanie z aplikacji językowych, oglądanie kanałów edukacyjnych na Youtubie, słuchanie podcastów, wyjazd do danego kraju, chodzenie na międzynarodowe meetingi (organizowanie w większych miastach), zapisanie się na certyfikowany test językowy, udzielanie się na forach itd.

3. Wybór priorytetów: wyżej wypisałam sporo pomysłów, jak uczyć się języka obcego. Czy jednak będę miała czas i chęć realizować wszystkie? Niekoniecznie (choć w Waszym przypadku może być inaczej - tym lepiej dla Was!). Dlatego wybieram regularną naukę, zapisanie się na zajęcia, oglądanie Youtuba (filmy stricte edukacyjne lub po prostu filmy w danym języku) i zmienienie języka w telefonie.

4. Rozplanowanie: język w telefonie akurat mogę zmienić od razu, a co do pozostałych zadań to: zapisuję się na zajęcia, na które chodzę raz w tygodniu i zawsze dzień wcześniej się do nich przygotowuję, raz w tygodniu będę też oglądała film językowy i raz dowolny filmik na Youtubie w danym języku. Nie są to wielkie plany, ale regularnie - trzy razy w tygodniu - mogę poświęcić czas na język. Ilość, która nie przeraża, a może przynieść wymierne efekty. Zaznaczam, że to tylko przykład i być może u Was super sprawdzi się codzienna nauka do certyfikatu z języka albo postanowicie małym kroczkami doprowadzić do wyjazdu do danego państwa na kilka miesięcy - wszystko zależy od Was i tego, jak lubicie i chcecie działać!

5. Działanie: realizuję zadania sprawnie i bez ciągłego szukania wymówek, przed każdym nowym tygodniem wyznaczając sobie konkretne dni na oglądanie filmów, z uwzględnieniem moich aktualnych planów. Dzięki temu, że mam z góry określony plan, nie muszę się zadręczać, że znowu coś zaplanowałam i nie wyszło, tylko w dane dni po prostu siadam do tego, co mam zrobić. 




***

Jak widać na tym przykładzie, nie taki diabeł straszny jak go malują! Podobnie możecie rozplanować wiele innych marzeń (chociaż umówmy się - przykład nauki języka obcego przy niektórych jest dość mało skomplikowany). Trzymam za Was kciuki!














Duże cele - małe kroki

by on 18:46
Że nie od razu Rzym zbudowano, to wszyscy wiemy, ale jak zastosować to powiedzenie do planowania i realizacji celów, to już nie...

Od jakiegoś czasu trwa zdecydowana nagonka na media społecznościowe, a szczególnie Instagrama - ze względu na to, ile czasu spędzamy online i jak to wpływa na nasze zdrowie psychiczne oraz samoocenę. Sama często mam z tym problem, dlatego też staram się coraz bardziej ograniczać wpadanie w tryb zombie z telefonem przyklejonym do ręki (pomocne są w tym aplikacje monitorujące czas spędzany przy telefonie, w których możecie też m.in. ustalić limity dla określonych aplikacji czy włączyć funkcję "czasu bez telefonu" - u mnie od 22:30 do 7).

Ale z drugiej strony, wychodzę z założenia, iż świadome i rozsądne korzystanie z mediów społecznościowych może być czasem spędzonym w sposób wartościowy - w końcu to od nas zależy, co robimy w Internecie, co czytamy i kogo obserwujemy. Dlatego dzisiaj chcę Wam pokazać moje ulubione travelgramy, czyli profile na Instagramie skupiające się na podróżowaniu. To konta, które mogą Was zainspirować do kolejnej podróży, przedstawiają podróżnicze wskazówki, są prowadzone przez inspirujących ludzi albo po prostu wrzucają niesamowite zdjęcia cieszące oko.

Uwaga techniczna: po kliknięciu w zdjęcie przeniesiecie się do danego profilu :)



1. @map_of_europe, @map_of_italy, @map_of_france


Profile z serii "map of" to konta skupiające się na pokazywaniu najpiękniejszych miejsc danego państwa, miasta czy kontynentu. Podałam Wam trzech moich faworytów, ale z pewnością wiele z Waszych ulubionych państw ma takie konto. "Map of" są profilami współtworzonymi przez obserwujących - to przede wszystkim ich klimatyczne zdjęcia wstawiane są na konta i mogą być świetnym pomysłem na regularne poszerzanie Waszych podróżniczych list marzeń.


2. @igerswroclaw


"Igers" to kolejna seria profili wykorzystujących zdjęcia obserwatorów, by zachwycić danym  miejscem. Co ciekawe, takie konta posiada też wiele większych, polskich miast - (mój) Wrocław, Warszawa, Gdańsk, Poznań, Kraków itd. Lubię te profile, bo przypominają nam by docenić to, co mamy pod nosem i pokazują często mniej oczywiste kadry i miejsca.


3. @tajemnicze.miejsca




Post udostępniony przez Tajemnicze miejsca na ziemi 🌍 (@tajemnicze.miejsca)

Polski profil zamieszczający typowe zdjęcia w stylu "travelgoals" - obłędne Malediwy, romantyczna Toskania, zimowa Szwajcaria... Chociaż bywają przez to trochę banalne, to jednak czasem miło po prosu popatrzeć na piękne widoczki.


4. @vanlifeexplorers


Jeżeli marzyliście kiedyś o przygodzie w stylu: my dwoje, camper, niekończące się drogi, dzika przyroda i wieczory pod gołym niebem, to ten profil został stworzony dla Was! Jego twórcy pokazują  "vanlife" w przeróżnych miejscach i trasach. Aż chciałoby się wykrzyczeć "ahoj, przygodo!" i ruszyć w drogę.


5. @accidentallywesanderson




_________________________ Teleférico de Orizaba | Orizaba, Mexico | c. 2013 • • Teleférico de Orizaba is a cable car system located in Orizaba, Mexico - a city in the state of Veracruz, 285km south east of Mexico City known for its colonial buildings and the Cerro del Borrego peak, accessible via the teleférico • • It is generally understood that the name Orizaba comes from a Hispanicized pronunciation of the Nahuatl name Ahuilizapan [āwil-lis-ā-pan], which means "valley of happy waters.” • • The town lies at 1,200 m. (4000 ft.), at the confluence of the Río Blanco with several tributaries, including the Río Orizaba, near the mouth of a large valley heading westward into the eastern Sierra Madre Oriental. This location, at the bottom of the ascent into the mountains, is an important transition point along what has been for centuries the main trade route between Mexico City and Veracruz on the Gulf Coast • • Construction of the cable car began on May 2013 and made its maiden voyage in December of that same year. American, Colombian and Local trained engineers designed what is now the third longest and the second highest cable run lift in Mexico reaching a maximum height of 320 meters above city level • • With 6 cars running along the 917 meter journey from Plaza Pichucalco to the top of Cerro del Borrego in just under 6 minutes, the structure has a capacity to move 150 passengers every hour • • The cable car runs year round through all types of weather, however the only condition that stops the operation is strong gusts of wind exceeding 50 km/h or heavy thunderstorms in the area • • Know more? Please comment below! • 📷: @agchama ✍: @wikipedia • • #AccidentallyWesAnderson #WesAnderson #VscoArchitecture #Vsco #AccidentalWesAnderson #travelmore #Wanderlust #SymmetricalMonsters #Orizaba #Mexico #TeleféricodeOrizaba #CerrodelBorrego
Post udostępniony przez @ accidentallywesanderson

Jeden z moich ulubionych profili. Pokazuje miejsca z całego świata, które wyglądają jak żywcem wyjęte z filmów Wesa Andersona - w podobnej kolorystyce, formie, klimacie. Do tego wszystkie zdjęcia są bardzo estetyczne i spójne. Punkt obowiązkowy dla fanów kina i niestandardowych lokalizacji.


6. @paula_jagodzinska


Profilem Pauli zaczynamy bardziej personalne konta - ich autorzy są bloggerami i pokazują się na zdjęciach czy Instastories, przez co znacznie chętniej ich odwiedzam (takie konto ma wtedy "twarz" i osobę, którą zwyczajnie można polubić, a tym samym zaufać jej rekomendacjom i wskazówkom). Tak właśnie jest z Paulą Jagodzińską, która od prowadzenia raczej modowego bloga, przeszła do skupienia się przede wszystkim na podróżowaniu. Odwiedza niesamowite miejsca - Islandię, ostatnio Namibię, dużo europejskich stolic, Izrael i wiele, wiele innych. Ze wszystkich mniejszych i większych podróży robi bieżące relacje na Instastories, wrzuca poradnikowe wpisy na bloga (bardzo przydatne, często ze szczegółowymi wyliczeniami, przedstawieniem trasy, restauracji, cen) i jest szalenie pozytywną i inspirującą osobą.


7. @traveliciouspl


Kasia wrzuca takie zdjęcia nie tylko z zagranicznych wojaży, ale i Warszawy (w której mieszka), Trójmiasta czy Krakowa, że nic, tylko siąść i się zachwycać (poważnie zastanawiam się, jak ona to robi, że nawet z szaro-burej jesiennej Polski jest w stanie zrobić na zdjęciu kolorowe, przepiękne miejsce. Czytałam jej wpis na blogu o obróbce zdjęć, ale wciąż twierdzę, że to magia ;)) Do tego  na blogu i Instagramie pokazuje butikowe hotele, ciekawe, lokalne sklepy, dobre restauracje i tzw. miejsca z klimatem w całej Polsce (nawet nie spodziewacie się, że mamy TAKIE miejsca na Mazurach, Dolnym Śląsku, w górach itd.). Jedynym minusem jest  fakt, że miejsca ze zdjęć Kasi są często drogie czy wręcz ekskluzywne i dla wielu osób podziwianie ich na Instagramie może być jedyną możliwą opcją :(


8. @jemerced


Jessicę zna nawet mój tata, więc chyba nie muszę jej nikomu przedstawiać, ale za to pewnie wielu z Was zastanawia się, co blogerka modowa robi w tym zestawieniu? A no Jessi odwiedza dzięki swojej pracy takie miejsca i wrzuca z nich takie zdjęcia, że po spojrzeniu na jej profil przestaniecie traktować ją lekceważąco (jeżeli kiedykolwiek to robiliście). Klimatyczna, mroczna i imponująca Islandia, jej ukochane, beztroskie Tulum, wymarzone, włoskie miasteczka - a do tego to wszystko podane w najwyższej jakości, bo zdjęcia aż kipią profesjonalizmem i wieloma godzinami świetnej edycji. Dla wszystkich estetów - warto!



9. @duzepodroze 


Duże podróże poznałam najpierw dzięki jej książce "Odetchnij od miasta", w której opisała aż 62 wyjątkowe, polskie domy gościnne - czyli czegoś w stylu, wspominanych przy okazji Travelicious, miejsc z klimatem. Bardzo ją polecam wszystkim, którzy są poszukiwaczami autentycznych, domowych i pięknych miejsc w naszym kraju, bo dzięki niej możecie spędzić wartościowy czas wśród przyrody, z dala od zabieganego życia. Natomiast blog i Instagram to miejsca, gdzie możecie być z Olą i jej podróżami (także tymi większymi, jak np. Japonia, Hong Kong, Tajlandia, Korea Południowa) na bieżąco. 


10. @cam_my




Podróż to rozwój. Wyruszając w drogę zdajemy się na los, szeroko otwieramy oczy i z ciekawością dziecka doświadczamy bogatej codzienności, której często nie zauważamy będąc w domu. Zmęczeni i znudzeni obowiązkami, wędrujemy utartymi ścieżkami, trzymamy się od lat tych samych zasad i nie dostrzegamy, że wokół nas coś się dzieje. Dopiero w podróżowaniu zmienia się nasze postrzeganie, stajemy się uważni i otwarci na nowe doświadczenia, smaki, doznania czy zapachy. Wszystko, co dotyka nas po drodze sprawia, że nabieramy odwagi i często decydujemy się na rzeczy, których nigdy nie zrobilibyśmy siedząc w swoim wygodnym fotelu w domu…🖤 _ Kochani na blogu pojawił się wpis w tematyce podróży🍂 cammy.com.pl _ Z kodem: Cammy otrzymacie dodatkowe 10% zniżki na zakup walizek i kuferków @puccini.pl ✨ Kod ważny jest do 31 października 2018 i łączy się z innymi promocjami.
Post udostępniony przez CAMMY | Kamila Mraz (@cam_myy)

Podróże i ciekawe miejsca w Polsce w stylu retro. Cammy jest jak żywcem wyjęta z innej epoki - bardziej romantycznej, czarno-białej, gdzie życie toczy się wolniej, a my mamy czas codziennie wypić na spokojnie filiżankę naszej ulubionej kawy. Jeżeli lubicie taki klimat i sami czujecie, że potrzebujecie zwolnić, to po pierwsze, wpadajcie na bloga Kamili, a po drugie - obserwujcie jej retro codzienność na Instagramie, gdzie zabierze Was ze sobą na spacer po "starodawnym" Paryżu, Krakowie czy Warszawie.



***

bonus - @karkapisarka



Na koniec zapraszam Was też oczywiście na mojego Instagrama - @karkapisarka, gdzie zawsze zamieszczam relacje z moich podróży, a także staram się pokazywać klimatyczne miejsca we Wrocławiu i moją codzienność! Czekam na Was :)