Filmowe polecajki na oscarową noc



Taaak! To już dziś! Długo wyczekiwana przeze mnie Gala rozdania Oscarów 2017. Jak wiele rzeczy na tym świecie, ma swoich przeciwników i zwolenników - Ci pierwsi narzekają na jej upolitycznienie i pomijanie wielu lepszych filmów niż te nominowane, z kolej inni są rozkochani w atmosferze, pięknych kreacjach i trzymaniu kciuków za swoich faworytów. A ja? Jestem gdzieś po środku. Od kilku lat staram się nie zasnąć w tę szczególną noc i śledzić oscarowe poczynania, jednak zdarza się, że jestem totalnie zawiedziona nominowanymi i wygranymi. 



W tym roku Gala jest dla mnie szczególnie bliska ze względu na film "Manchester by the sea". Jest to jeden z tych cudownie szczerych filmów, które choć z pozoru mogą wydawać się skromnymi, kryją w sobie ogrom emocji i autentyczności. Moje serce skradł Casey Affleck, który osiągnął tutaj aktorskie szczyty - gra szczerze, genialnie i pomimo, że jego postać nazwałabym dość oszczędna w okazywaniu uczuć, to na ekranie kipi od emocji. Ciekawa jest też konstrukcja samego filmu, gdyż historię głównego bohatera poznajemy dopiero około połowy filmu, nawet do końca się tego nie spodziewając. Nie będę się więcej rozpisywać o fabule, bo cieżko byłoby uniknąć spojlerów, a i każdy ma dostęp do Filmweba, po prostu sami musicie to zobaczyć i poczuć! 


Pomimo mojego szczerego uwielbienia dla "Manchester by the sea", najwiecęj nominacji dostał baaardzo głośny "La La Land". I powiem szczerze, że nie będzie mi przykro, jeśli zgarnie parę statuetek, wręcz przeciwnie! Oglądając go na kinowym ekranie, po głowie cały czas chodziło mi jedno określenie - "marzycielski".  Tak, to momentami banalny film o pogoni za marzeniami i miłością, ale jest tak zrealizowany, że mnie to zdecydowanie porusza. Początek nieco za bardzo przypomina mi muscial dla nastolatków, ale potem jest już tylko lepiej - czasem gorzko, ale zawsze z wdziękiem i uroczymi Emmą Stone i Ryanem Gosslingiem. Choć może nie jest to aktorski poziom najlepszych pierwszoplanowych ról, to czuć chemię między bohaterami, a i z częścią wokalną sobie radzą, o czym świadczą dwie nominacje za najlepsze piosenki. Nie sposób przejść tu też obojętnie obok przepięknie nasyconych kolorów, które jeszcze bardziej podkręcają wrażenia wizualne.



Ostatnim filmem, za który dziś szczególnie trzymam kciuki, są "Zwierzęta nocy". Niestety, zdobyły zaledwie jedną nominację dla najlepszego aktora drugoplanowanego, choć ja widziałabym go zdecydowanie w kategorii najlepszy film. Opowiedziana historia wydaje się dość prosta - główny bohater przesyła byłej żonie książkę będącą nawiązaniem do ich relacji. Jednak to, co jest w niej zawarte, silnie działa na psychikę i przede wszystkim jest świetnym polem do przeróżnych interpretacji. Niejednoznaczność filmu, mocne aktorstwo i trzymająca w napięciu akcja sprawiają, że "Zwierzęta nocy" na długo zostają w głowie i ma się je ochotę szybko obejrzeć ponownie. Także dla wrażenie wizualnych, bo to nie tylko film dobry dzięki treści, ale także nad wyraz przyjemny dla oka. 


00:53 - nieco ponad 1.5 godziny do Oscarów, czas odpalać Czerwony dywan i trzymać kciuki za moich faworytów :) Jeśli zastanawiacie się, jaki film w najbliższym czasie obejrzeć, od serca polecam któryś z powyższych, a w komentarzach czekam na Waszych faworytów! 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz